Jestem użytkownikiem chińskich klamek 2 sezon. Zauważyłem 1 problem gdy pojechałem na niemiecki przegląd diagnosta nie chciał podbić bo nie miały znaczka certyfikatu e. Druga sprawa po odbiorze tychże klamek.rozkrecilem je bo śrubki były kiepskiej jakości. Twardość nieznana lecz podejrzewam że najnizsza możliwa gdyż nakrętke złożyłem kombinerkami. Skręciem wszystko srubami 8.8 twardości zabezpieczyłem gwinty loctite. Do tej pory zrobione 17tys na nich i nie nabrały ludów. Lecz z wszelkimi rzeczami z chin jest jak że zbiorniczkiem spalinowego.

To na oryginalnych klamkach jest oznaczenie certyfikatu? Bo ja od razu kupiłem na krótkich i nic takiego nie widziałem.

Tak od dołu klamki w przetłoczeniach są jakies numery i w nich są certyfikaty.

A teraz opiszę błąd problem, jaki mi się pojawił, ale chyba udało mi się go rozwiązać.
Problem dotyczył gaśnięcia moto w trakcie jazdy. Czasami podczas skręcania, a czasami podczas jazdy na wprost. Zupełnie losowo. Przygasał na ułamek sekundy lub czasem całkiem gasł, ale nie było błędu. Myślałem, że to czujnik stopki, ale poruszałem nim i nic się nie działo. Po paru dniach pojawił się błąd 50.

Fault code No.
50
Item
ECU internal malfunction
Symptom
ECU memory is faulty. (When this malfunction is detected in the ECU, the fault code number might not appear on the meter.)
Able/unable to start
Able/Unable
Able/unable to drive
Able/Unable

Rozwiązanie było prozaiczne, bo klema była poluzowana.

nie słyszałem jeszcze nigdy żeby w R6 padło ECU.
takie cyrki to przeważnie czujnik stopki (słusznie sprawdziłeś) i potem kable.

W samochodach czasami są cyrki z ECU, ale tam są rozbieralne i wystarczy umyć. Z drugiej strony jak są zalane, to też warunki atmosferyczne tak nie wpływają na płytkę, więc mniejsze szanse są by się popsuło.

w autach tak, ale tam problemem jest umiejscowienie sterownika. Albo go zalewa woda albo przy byle stłuczce jest zmiażdżony

A teraz kilka słów o kolizjach i odszkodowaniach.

Ostatnio poleciałem do Krakowa (swoją drogą pod koniec ledwo mogłem wyłączać sprzęgło) i tam jakiś koleś zmieniał pas i na mnie wjechał. Ogólne uszkodzenia można nazwać kosmetycznymi, bo mam tylko prawą czachę pękniętą, a kolejne elementy tylko porysowane (udało się nie upaść). Spisaliśmy oświadczenie i potem wróciłem do Wawy.
Przyjechał rzeczoznawca i wycenił szkodę na 3300 zł i powiedział, że mogę udać się do serwisu Yamahy i tam zrobią swoją wycenę i po akceptacji będzie można zacząć naprawę. No i tu się robi ciekawie.
Tam spisali protokół i okazuje się, że wg Yamahy moja RJ11 jest na tyle stara, że jest ryzyko szkody całkowitej oraz, że mogą już nie mieć części na wymianę. Wiec jeszcze może być ciekawie.
Miał już ktoś przygodę ze szkodą na koszt sprawcy?

Zmień salon. Jakiś pajac Ci się trafił.
Do RJ05 po dziś dzień mają większość gratów.
Do RJ11 napewno mają też. Wycenę uszkodzeń możesz też zrobić sam na bazie cenników Yamahy w necie.

A szkody całkowite to najłatwiejsza opcja dla ubezpieczyciela i salonu bo nikt nic nie musi robić.

Swoją drogą, tych wypadków i kolizji to Ty już trochę miałeś
Bad luck czy taki z Ciebie crazy biker?

Miałem tak z rn12. Pojechałem do ASO ibkazalem zrobić wycenę. Wyszło 7 tys.
Krakowskim targiem wyszła wypłata ano chciało dać 2000 a ja wystawiłem rachunek ASO 7000.
To było 9 lat temu.