Witam znawców tematu
opisuję problem by wiedzieć czy zacząć się martwić czy nie ma powodu (tak sądzę...) mianowicie. Zszedłem dzis do garażu by przepalić moją R6 (2005) dogrzała się na wolnych do ok 85stopni, troszkę pokręciłem rollgazem, potem sie już sama dogrzała do włączenia wentylatora, pochodziła jeszcze po jego wyłączeniu ze 2min aby schłodzony płyn zrobił "okrązenie" i ją zgasiłem. Po 30 sek słysze że płyn troszkę zaczyna bulgotać, gotować w układzie, słychać gdzieś albo z górnej częsci chłodnicy, albo z głowicy/z pod baku. Pobulgota sobie tak lekko przez ok 30sek i spokój. Pytam co jets grane bo dawnej tego objawu nie miałem. Nigdy, ani przy jeździe ani na postoju. Dodam że:
-mam wersję R6 z jednym wentylatorem (starszą)
-chłodnica czyściutka, tzn nie zabita muchami ani innym syfem,
-płyn wymieniony dokładnie rok temu na Motula,
-układ szczelny, bez wycieków,
-nigdy przedtem nie była przegrzana, nie przegrzewała się czy też nie gotowała ani nie miała jakiegokolwiek problemu z chłodzeniem
-wentylator działa poprawnie (włączenie przy ok 100-102 stopniach, wyłączenie przy 96-97 i tak miałem zawsze, po wyłączeniu wentylatora tem jeszcze spadnie zawsze później o ten 1 czy 2 stopnie, norma)
-po zagotowaniu na postoju wycieków nadmiaru płyniu z węża przelewowego brak
-układ zalany prawie że pod "max"
co Wy sądziecie o tym problemie?? Ja tam sie nie przejmuję tym, może to jest spowodowane już brakiem obiegu płynu a gorącą wciąż głowicą która oddająć ciepło potrafi zagotować znów płyn... dodam że uprzednio miałem Horneta, też działał ok i nie było problemu z chłodzeniem a też czasem lubiał na postoju własnie po zgaszeniu "bulgnąć" i uronić kropelkę płynu z węża przelewowego.