Witam forumowiczów.
Tym razem nie przychodzę na forum po rady/sugestie itp.. piszę ten post bo być może komuś się to przyda, więc wszystko po kolei...
W zeszłym sezonie miałem problem z motocyklem - Yamaha YZF R6 1999.
Pewnego razu jadąc do pracy, zegary zaczęły wariować tzn obroty skakały o 1500 obr w dól i górę zakresu, przy jeździe stałą prędkością, po chwili zaczęły gasnąc i zapalać się ponownie i tak kilka razy, aż w końcu zgasły na amen, wyłączył się i włączył samoczynnie 2 - 3 razy zapłon, motocykl stanął i tyle było z jazdy.
Zepchnąłem moto z drogi na parking, przekręciłem kluczyk i przy próbie odpalania, okazało się, że akumulator jest wypompowany do 0. Nie było ładowania. Po pracy wrzuciliśmy Yamaszkę na busa i po powrocie do domu zacząłem szukać przyczyny.
Naładowałem akumulator, odpaliłem moto, podłączyłem miernik do aku okazało się, że nie ma nawet najmniejszego ładowania. Zgasiłem odpiąłem kostkę od alternatora, odpaliłem ponownie i zacząłem mierzyć napięcie na alternatorze, na każdym uzwojeniu napięcie było ok, styki w kostce czyste, więc szukamy dalej... zdjąłem bak, próbowałem odpiąć kostkę od regulatora napięcia, nie chciała wyjść, po przyjrzeniu się z bliska, zauważyłem że kostka jest przytopiona, po chwili męczenia udało mi się ją odczepić. W regulatorze zaśniedział styk od masy, więc jej nie było. Regulator dostawał tylko + i czasem gdy zaskoczyła jakimś cudem masę, więc robiło się zwarcie na kostce (być może też dostało się tam trochę wody) zwarcie było na tyle duże i regulator się tak grzał, że stopił delikatnie kostkę.
Wyczyściłem styki w regulatorze, zmieniłem kostkę, podpiąłem, odpaliłem moto, na mierniku przy lekkiej przegazówce niecałe 14 V, więc wszystko wróciło do normy, przynajmniej tak to wszystko wyglądało... otóż okazało się, że nie jest tak kolorowo...
Wracając pewnego razu do domu zauważyłem, że nie działają kierunkowskazy. Zjechałem na parking, spojrzałem tu i ówdzie, ale wszystkie styki ok, przekręcam kluczyk, naciskam na starter i co ??
Wszystko gaśnie i nie kręci, aku wypompowane... włączyłem 2, kilka odepchnięć nogami i na szczęście moto odpaliło (na pych). W domu pierwsze co, zdjąłem siedzenie, miernik pod aku i odpalamy, hhmm ładowanie jest, więc o co chodzi ??
Zostawiłem odpalone moto i obserwuję miernik, ładowanie jest, ale do czasu...
Do czasu gdy regulator nie robi się tak gorący, że nie można go dotknąć..
Zgasiłem moto, ostygło i znowu odpaliłem, ładowanie jest do czasu gdy regulator się nie nagrzeje... i tak kilka razy (zgasiłem moto, ostygło, odpaliłem), żeby się upewnić, czy aby na pewno to regulator...
Przy którymś razie moto zaskoczyło i zaraz zgasło i wtedy zaczął się całkiem inny problem... Rozrusznik kręcił, ale moto nie odpala... bez gazu, z lekkim gazem, na ssaniu, z ssaniem i gazem, pełno kombinacji i nic zero reakcji nawet jednego pyrknięcia, więc odkręciłem manetkę do końca i odpalam, kręciłem chwilę i moto zaskoczyło, na całym gazie chodziło na 1000 obr, a kopciło jak stary poczciwy PKS
po odpuszczeniu manetki zaraz gasło...
Więc zacząłem szukać w googlach co to może być... natknąłem się na sporą ilość, postów, znajdywałem przeróżne rzeczy. Objawy, które były u mnie pasowały identycznie do gościa, który w R6 miał, pęknięte cylindry lub pierścienie, już teraz nie pamiętam dokładnie, ale mniejsza z tym, były też opisywane rzeczy z problemami typu słaba kompresja, za mały luz zaworowy i za każdym razem objawy pasowały.... naczytałem się trochę tego, no i lekka załamka, że to będzie coś z opisanych rzeczy przez kolegów z innych for...
Następnego dnia postanowiłem, że jeszcze raz sprawdzę te ładowanie...
Naładowałem aku, odpaliłem moto i mierzymy...
Wszystko tak jak wcześniej tylko tym razem dopatrzyłem się, że moto gaśnie przy napięciu 11,1 V - 11,3 V, za każdą z wykonanych prób... po tym jak gasło odpalenie niemożliwe.. dopiero gdy motocykl ostygł, a raczej regulator - odpalało bez problemu...
Zamówiłem regulator, założyłem do moto, odpaliłem...
Ładowanie jest, regulator nie grzeje się tak mocno jak tamten, moto nie gaśnie, odpala na dotyk.... kamień z serca.
Reasumując:
Po znalezieniu usterki i wyczyszczeniu styków, ładowanie było tylko gdy regulator się nie nagrzał, nie zauważyłem tego ponieważ, dojeżdżałem do pracy około 10 km, więc na początku ładowanie było i wyłączało się jak już prawie byłem na miejscu, w tym czasie wszystkie pracujące podzespoły nie zdążyły rozładować akumulatora, więc wszystko wydawało się ok. Po dłuższej jeździe znikały kierunkowskazy, czasem gasły liczniki, aż w końcu moto nie odpalało, ponieważ miało za małe napięcie, w momencie odpalania rozrusznik czerpał mnóstwo prądu i brakowało go na inne podzespoły, iskra była za słaba i Yamaszka nie chciała odpalić. Po wymianie regulatora, wszystko wróciło do normy, ładowanie jest, motocykl odpala bez najmniejszego problemu, nie gaśnie. Na zimnym jak i ciepłym pali od strzała.
Postanowiłem, że napiszę jak wyglądał mój problem gdyż może ktoś będzie miał identyczne objawy, naczyta się niepotrzebnie postów o pękniętych cylindrach/pierścieniach i naje się strachu. Myślę, że post będzie pomocny, gdy ktoś z podobnymi objawami będzie szukał pomocy...
Podsumowując powyższy akapit - niewykluczone, że akurat u kogoś innego będą to np zawory albo coś z cylindrami, ale lepiej zacząć szukać od błahych rzeczy, niż googlować i znajdować poważne i "dołujące" usterki.
Jeśli jest w złym dziale proszę o przeniesienie.
Sugestie, krytyka itp mile widziane
Pozdrawiam, lewa w górę