no ja właśnie wróciłem z mazur do wawci - w jedna stronę 250km ( jechałem tam dwa razy w ciągu 1miesiaca) i mogę stwierdzić, ze pierwsza wyprawa mnie zmęczyła w stronę mazur, ale druga już o niebo lepiej.. (zawsze starałem się kręcić tylko po mieście - była to pierwsza wyprawa 100km+ za miasto moto) kwestia właśnie kondychy i znalezienia dla siebie idealnej pozycji. metoda prób i błędów

odrobinkę nadgarstek bolał ale to wina dupnych rękawiczek bo już się wyrobiły...
LWG!

siemka, ja standardowo na codzień robię ok 150-200km w cyklu mieszanym i nie ma dramatu
ostatnio trasa warszawa->olsztyn->warszawa jednego dnia i to w deszczu...
jedyny u mnie problem to drętwiejące ręce ale ja już stary jestem wiec tak mam
jak już mnie mocno bolały łapy to po prostu swój ciężar opierałem klatą o zbiornik, a odciążone ręce lekko spoczywały na kierownicy i po sprawie
można bez problemu latać większe trasy pamiętając ze R6 nigdy nie będzie turystykiem i nie wymagajmy zbyt wiele

well

ja zawsze opieram sie klata o zbiornik - tylko nie w tedy gdy tocze sie jak zólw za puszkami

No ja też zrobiłem ostatnio 1000km w 4 dni (Bieszczady dookoła + Słowacja). Idzie przeżyć, szczególnie na prostych gdzie można trochę przycisnąć i się położyć. Poniżej stówki na prostych można się trochę zmęczyć. Po zakrętach dookoła Soliny szła jak w bajce. Zmęczenia w ogóle nie czułem, ale może trochę adrenalina też działała
Jak za tymi puszkami trzeba się toczyć zbyt długo, to czuć nadgarstki.