Napisałeś, że "zabierasz motocykl na przechowanie do garażu". Zdaje się, że masz na myśli sytuację, w której pojazd został zabezpieczony jako dowód w sprawie i przekazany Tobie z zakazem zbycia lub obciążenia innym prawem. Powinno to zostać potwierdzone odpowiednimi dokumentami (odpis postanowienia, odpis protokołu przekazania pojazdu).
Pierwsze nasuwające się pytanie: Czy możesz teraz jeździć tym motkiem? Odpowiedź brzmi: możesz. Jeżeli będziesz nim jeździł, to woź ze sobą w/w kwity. W razie kontroli będziesz miał dokument, że moto jest w Twoich rękach legalnie i milicja w danym momencie da Ci spokój. Jeżeli finalnie okaże się, że to nie ten motocykl, to po zwolnieniu pojazdu z zabezpieczenia, pozostanie w Twoich rękach i będziesz mógł sobie robić z nim co będziesz chciał. Jeżeli finalnie okaże się, że to właśnie ten poszukiwany pojazd, wówczas zostanie on Ci zabrany i przekazany pokrzywdzonemu w wyniku kradzieży. Ty będziesz mógł dochodzić swojego hajsu od osoby, która Ci tego motka sprzedała.
Sugeruję Ci, byś niezwłocznie zwrócił się do osoby, która sprzedała Ci pojazd z oświadczeniem, że w związku z zaistniałą sytuacją odstępujesz od umowy i wzywasz do zwrotu zapłaconej ceny. Podstawą tego żądania będzie uzasadnione przypuszczenie, że pojazd ma wady prawne, czyli pochodzi z kradzieży i aktualnie zgłosił się jego prawowity właściciel. Jeśli kupiłeś swoją Rkę od jakiegoś motocyklisty, wówczas ponosi on względem Ciebie odpowiedzialność na podstawie przepisów dotyczących rękojmi za wady zawarte w kodeksie cywilnym. Jeśli kupiłeś moto od handlarza, wówczas jest on względem Ciebie odpowiedzialny z tytułu niezgodności towaru z umową, co reguluje ustawa o szczególnych warunkach sprzedaży konsumenckiej.
Osoba, która sprzedała Ci motka może uznać Twoje stanowisko za słuszne, oddać Ci hajs i wziąć ów kłopot na swoje barki. Potem w razie stwierdzenia, że to motek kradziony, będzie musiała pogodzić się ze stratą kasy, a jeśli okaże się, że z motkiem wszystko w porządku, będzie mogła go sprzedać, czy zrobić cokolwiek zechce. Bardziej prawdopodobny jest jednak wariant, że udzieli Ci odpowiedzi, iż jak na razie nie stwierdzono, że pojazd pochodzi z kradzieży i że istnieje tylko takie podejrzenie. Zatem nie zamierza odstąpić od umowy i hajsu Ci nie odda, do czasu prawomocnego zakończenia postępowania w sprawie. Przy takim rozwoju sytuacji możliwych jest kilka scenariuszy i dnia by nie starczyło, by je wszystkie opisać.
W każdym bądź razie w chwili obecnej skontaktuj się ze sprzedawcą, powiedz o całym zajściu i o tym, że chcesz swoją kaskę z powrotem. Poinformuj jednocześnie człowieka, że jeśli okaże się, że moto jest kradzione, wówczas nie będzie miał wyjścia i będzie musiał Ci te pieniądze zwrócić. Pytanie tylko, czy od początku zachowa się "po ludzku", czy będzie kombinować.
Musisz liczyć się z tym, że jak stwierdzą, że moto jest kradzione, to możesz mieć postępowanie karne o paserstwo nieumyślne. Prokurator z głową na karku powinien je z miejsca umorzyć, ale nie ma pewności, ze na takiego trafisz.
Krótko mówiąc sytuacji, w której się znalazłeś nie określałbym mianem "przejebane", ale nie zazdroszczę Ci Stary. Jedyne pocieszenie jest takie, że jeśli sprawy przybiorą zły obrót i: 1. moto okaże się kradzione, 2. zabiorą Ci motocykl i oddadzą okradzionemu, 3. będziesz miał postępowanie karne
to przeciwko sprzedawcy będziesz mógł wystąpić z żądaniem odszkodowawczym, by odzyskać zapłaconą cenę oraz z żądaniem zadośćuczynienia w związku z prowadzonym przeciwko Tobie postępowaniem karnym. Tyle że jeśli to będzie jakiś sprytny handlarzyna, czy inny cwaniak, to prędzej czy później wszystko sobie z niego wydoisz, a jeśli to będzie jakiś uczciwy sprzedawca, czy motonita, który sam o niczym nie wiedział, to będzie Ci głupio żądać od niego dodatkowej kaski w związku z postępowaniem karnym, a nerwów przy tym trochę się najesz.
Tak czy inaczej 3mam kciuki za szybkie i korzystne dla Ciebie rozwiązanie problemu. pzdr - J!
|